Obrazek 1

Obrazek 1

13.08.2016

Rozdział 17

Pościel zaszeleściła, Natt westchnęła, kiedy strzelały jej kości przy przeciąganiu się.
 -Jak się spało? - szepnęła Diamond.
 -Przyznaję, mogłam cię posłuchać, gdy mówiłaś, że ten materac jest piekielnie niewygodny.
 -Następnym razem możesz spać ze mną na łóżku, nie jest ogromne, ale chyba zmieścisz się obok. Co ty na to, grubasku?
 - Że jak? Ja? Grubaskiem? - jej zmrużone oczy wręcz ostrzegały, że za chwilę zaatakuje.
Rzuciła się na Diamond i nim tamta zorientowała się co się dzieje, Natt już na niej siedziała, jedną ręką przytrzymywała nadgarstki nad głową Diamond, a drugą zmieniła w narzędzie tortur.

 -Nie! Natt, przestań! Przepraszam! - Wrzeszczała rzucając się po łóżku. - Przepraszam! Przestań proszę! To aż boli! Już nigdy tak nie powiem! Jesteś jedną z najszczuplejszych osób jakie znam!
 -No wreszcie - Natt zachichotała i przestała łaskotać przyjaciółkę. - Trochę ci zajęło wypowiedzenie tych słów.
Zaśmiała się znowu. Diamond wymasowała obolałe żebra.
 -Spadam pod prysznic.
Natt zniknęła za drzwiami łazienki, po chwili rozległ się dźwięk puszczonej wody.
Diamond wstała z łóżka i przejrzała się w lusterku wiszącym na ścianie. Chwyciła za szczotkę i zajęła się rozczesywaniem długich, czarnych włosów. Skończywszy tę czynność podeszła do szafy i wyjęła z niej granatowe spodnie, do tego czarną bluzkę i botki.
Kiedy szum wody ucichł, Diamond już siedziała na łóżku ubrana.
 -Natt?
 -Tak?
-Drewniany, jasny scyzoryk z wyrytym na rękojeści napisem "Memento Mori", a powyżej głową lwa, nawiasem mówiąc to mój prezent od Toli. Zawsze noszę go wepchniętego w but, bądź za pas. Przyniesiesz mi go Natt?
 -Nie mogę znaleźć!
 -Może to dlatego, że ja go mam?
Na dźwięk mojego głosu Diamond podskoczyła i pisnęła, a Natt wybiegła z łazienki owinięta w ręcznik gotowa zaatakować.
Pokiwałam tylko głową, niezadowolona.
 -Nie zorientowałyście się, że tu jestem... od bardzo długiego czasu.
 -Podglądałaś nas?
 -Nie robiłyście nic wartego podglądania.
 -Tola, to nie zmienia faktu, że naruszyłaś naszą prywatność.
 -Diamond... dlaczego tylko ty masz z tym problem? - spytałam chłodno.
Czarnowłosa skierowała wzrok na Natt, opierającą się o framugę drzwi łazienki, z założonym rękami. Spojrzenie miała znudzone wręcz lekceważące.
Nie podoba mi się.
 -Natt? - brew Diamond powędrowała w górę. - Nie uważasz, że to - wskazała mnie palcem - jest problemem.
 -O co ci chodzi? Mówiłaś mi, że takie sytuacje mają miejsce, a czujesz się zdziwiona. Jestem pewna, że... Śmierć ma powód, by do nas przychodzić.
 -Owszem mam powód, Natalio - zwróciłam się do niej po imieniu - kiedy ostatni raz byłaś w domu?
 -Przedwczoraj. Tak myślę. - skrzywiła się.
 -Rozmawiałaś z domownikami? Ktoś wie, dlaczego nie ma cię przez kilka dni w domu?
Zobaczyłam,  jak trybiki w jej głowie zaskakują.
 -Właśnie. Tłumaczyłam ci. Jesteś zwykłym człowiekiem i nie możesz tak po prostu znikać na długi czas. Marsz do domu.
 -Ale Tolaaa nie jesteś jej mamą -Diamond próbowała bronić przyjaciółki.
 -Daj spokój. Jeżeli pozwoliłam jej tu zostać to muszę zadbać, by nie wprowadziła chaosu.
Wychodząc wbiłam scyzoryk w drewnianą tarczę na ścianie.
***
Kiedy wróciłam do siebie wysłałam Aless SMS.
 "Jestem u siebie, co robisz?"
Nie czekając, aż nadejdzie odpowiedź rzuciłam telefon na łóżko i ruszyłam do kuchni. Na moje nieszczęście w kuchni ktoś był- mama.
 -No proszę, ty jednak żyjesz! - udawała zdziwioną.
 -Daj spokój... nie mam siły na takie rozmowy.
 -Ostatnio na nic nie masz siły, zamykasz się w swoim pokoju i tyle cię widziałam. Cud, że nie umarłaś z głodu!
Jak ją teraz uspokoić...? Przecież nie powiem jej, że jem, bo wystarczy, że wskoczę w teleport pojawię się w supermarkecie (o ile mają tam komputer) biorę jedzenie i spadam. No i zazwyczaj jadam u Als. Cholera.
-Mamo, przecież widzisz, że nic mi nie jest. Wyglądam niezdrowo?
W tym momencie zakręciło mi się w głowie, obraz zamazał się przed oczami, teraz patrzyłam umysłem.
Ciemno. Zimno. Ból jest wszędzie. Rozsadza mi czaszkę, oplata kostki, zaraz zwymiotuję. Czyjś głos. Znam go. "Tola, Tola, Tola... ależ jesteś głupia." Rezygnacja. Chłodna dłoń na moim brzuchu. "Przestań!" Ból. Jeszcze więcej bólu.
 -Nic ci nie jest? - leżałam na podłodze, pod głową miałam czyjeś kolana, nade mną wisiała twarz mamy. -Słyszysz mnie?
 -Nic mi nie jest. To tylko... - świetnie. Czego bym teraz nie powiedziała i tak wyjdzie na to, że coś nie tak z moim zdrowiem. Już jej nie przekonam.
 -Za mało powietrza! - stwierdziła, zbierając się z podłogi i podając mi szklankę wody, którą przyjęłam z wdzięcznością.
 -To wcale nie o to chodzi, posłuchaj...bo...- wpatrywała się we mnie wyczekując odpowiedzi, z rękami wspartymi na biodrach i tupiąc nogą.
 Ech...nie dam rady tego wytłumaczyć. -No?
 -Po prostu czasami tak mam...
 -Wynocha na dwór! - ucięła. - Wyjdziesz na świeże powietrze i od razu poczujesz się lepiej. - Pomogła mi wstać, podała kurtkę i wypchnęła za drzwi. - Wróć za pół godziny, tylko nie chodź daleko i żebym cię nie musiała szukać.  
 -Mogę dostać telefon?
 -Nie. Jak odpoczniesz od elektroniki to ci na dobre wyjdzie, kiedyś ludzie nie mieli telefonów i dawali sobie radę, też dasz. Chyba nie potrzebujesz GPS-u, żeby iść na spacer?
Nie czekając na odpowiedź zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Założyłam kurtkę, nabrałam w płuca zimnego powietrza i chociaż mogłam bez problemu wspiąć się do swojego pokoju, zabrać telefon sama albo już nie wychodzić to wolałam choć w tym przypadku być szczera z mamą i przejść się. Ruszyłam przed siebie z rękami wciśniętymi w kieszenie.
No więc... miałam wizję. Świetnie. Dobrze, że tym razem nie tryskała mi krew z nosa i nie dostałam drgawek... bo moja rodzicielka dopiero dostałaby zawału...
Szłam przed siebie ugniatając cienką warstwę śniegu. Analizowałam. Zresztą jak zawsze. Wizje są gwałtowne i przeważnie nie sposób określić, czy mają czas teraźniejszy, czy przyszły... i jak daleko ta przyszłość wybiega. Chociaż... byłam tam obecna, a więc to nie może być teraźniejszość. Pozostaje jedno jedyne, nużące pytanie: kiedy?
Przyśpieszyłam kroku, nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na otoczenie.
Wizje mają na celu ukazanie nam czegoś, co możemy zmienić,a zatem co powinnam teraz...
 -Als!- krzyknęłam.
Uświadomiłam sobie, że zostawiłam w domu telefon, napisałam jej wiadomość, że jestem u siebie po czym wyszłam... i szczerze mówiąc nie za bardzo wiedziałam gdzie jestem.
No i najważniejszy fakt- zrobiłam to wszystko zaraz po dość niepokojącej wizji.
Rozejrzałam się nerwowo. Grupka małolatów na ławce nieopodal i starszy pan z psem za mną.
Ok. Niebezpieczeństwo jest minimalne. Wracam do domu.
Jeszcze nigdy nie rozglądałam się tak często.
***
Mama była zadowolona ("Aleś ty czerwona...no! Teraz widać, żeś żywy człowiek, a nie jakiś truposz."), choć wciąż spoglądała na mnie krytycznym okiem.
Zrobiłam sobie gorącej herbaty, porozmawiałam z nią chwilę i wróciłam do siebie. Przez godzinę Als wysłała mi 5 wiadomości:
"Zrobiłam kurczaka, wpadniesz?",
10 minut później:
"To jak?"
"Toluś?"
i ostatnia faza...
"Gdzie jesteś? Odezwij się."
"Nie musisz już jeść, jeśli nie chcesz. Cholera, gdzie przepadłaś?"
Odpisałam jej, stukając jeszcze trochę skostniałymi palcami w ekran.
"Byłam się przejść, nie wzięłam telefonu. Kurczak? Super, odgrzej mi. Wpadnę z winem. Musimy pogadać."
Rzuciłam się na łóżko i zagrzebałam w pościeli. Tego wieczoru już raczej nie wrócę do tego łóżka, więc postanowiłam nacieszyć się nim choćby i  przez te kilka minut.
Telefon zabrzęczał chwilę po tym, jak znalazłam idealną pozycję dla głowy na poduszce. Pościel była chłodna. Dokładnie taka jaką uwielbiałam.
Sprawdziłam SMS.
"Już odgrzewam, wbijaj słońce."
***
 -Cholera.
To było słowo, które Aless wypowiedziała już kilka razy, krążąc po pokoju.
 -Masz może jakieś domysły?
 -Czy mam...? Oczywiście, że mam! A kto nasłał na nas tamtą małą armię?
 -Nie mamy pewności, że tym razem...co ty robisz?
 -Dzwonie do Diamond.
 -Daj jej spokój, jest razem z Natt. Kazałam jej posiedzieć trochę w domu. Nie musimy ich wzywać...
 -Do Diamond. Tylko do niej dzwonię.
 -Als.
Posłałam jej stanowcze spojrzenie. Nie sprzeciwiałam się jej-prezentowałam siłę swojej racji.
 -Tola - jej spojrzenie było równie groźne. Odłożyła telefon.
Wstałam z krzesła, podeszłam bliżej czerwonowłosej. Mierzyłyśmy się spojrzeniami. Starcie lodu i ognia.
 -Proszę cię, i zrobię to tylko raz, zacznij ją akceptować.
 -Nie pytałaś mnie o to. Nigdy. Od początku miałam coś przeciwko i nie przestanę mieć.
 -Skąd w tobie tyle uporu? Zamieniasz się w osła? - rzuciłam zaczepnie.
Wiedziałam, że przegięłam. Odkąd tylko Als dowiedziała się o mojej wizji zmieniła się w zapałkę, ja stałam się iskrą. Teraz zaczęła płonąć
 -Co powiedziałaś? - Oskarżycielsko wycelowała we mnie palec, mrużąc oczy z wściekłości.
Uspokój się. -To co słyszałaś!
Zapałka podpaliła lont.
 -Nie powinno jej tu być! Diamond złamała prawo! Poza tym nie wiadomo, czy ta kobieta nie zacznie wrzucać do teleportów innych ludzi! Nie wiemy o niej zbyt wiele! Może to zdrajczyni?! Jak tylko się pojawiła zostałyśmy zaatakowane, a teraz miałaś wizję o torturowaniu! Nie umiesz łączyć faktów?!
 -Nie - dźgnęłam ją w pierś - to ty masz problem z logicznym myśleniem. Z zachowaniem zimnej krwi! Równie dobrze mogę posądzić o zdradę Ciebie!
Dynamit wybuchł.
Rzuciła się na mnie, chwytając mnie za szyję i dusząc wściekle. W jej oczach tańczyły płomienie. Straciłam równowagę i wywróciłyśmy się, puściła mnie na chwilę, ale nim zdążyłam zebrać się z podłogi dopadła mnie. Usiadła okrakiem, zdzieliła pięścią.
 -To mogę być ja? JA?! Zdrajczynią?! - wrzasnęła gniewnie.
Zamachnęła się do kolejnego ciosu, ale w ostatniej chwili zatrzymałam jej pędzącą pięść. Potem kolejną. Siłowałyśmy się chwilę, po czym zrzuciłam ją z siebie. Poderwałyśmy się na równe nogi niemal w tej samej sekundzie. Niemal. Ja byłam szybsza. Wymierzyłam jej kopniaka, który posłał ją z powrotem na podłogę. Nim zdążyłam do niej podejść, oplotła moje nogi swoimi i przewróciła mnie. Tarzałyśmy się w szaleńczym uścisku, siłując, aż w końcu Als wyrwała jedną rękę i znowu zaczęła mnie dusić, zrobiłam to samo. Ona nade mną, ja na podłodze z rękami zaciśniętymi na gardłach. Czekałyśmy, która pierwsza wymięknie, jednocześnie spoglądając na siebie wyzywająco. Aless zaczęła robić się purpurowa, aż w końcu zbladła. Nie musiałam nawet sprawdzać swojego odbicia w jej oczach, żeby wiedzieć, iż wyglądam identycznie. Chwilę potem jej uścisk zelżał, mój też- nagle ręce stały się zbyt ciężkie, by trzymać je w górze. W tle słychać było dzwonek telefonu.
Zobaczyłam jak płomienie w oczach Wojny przygasają.
Puściłam. Sekundę po mnie Als zrobiła to samo. Obie opadłyśmy na podłogę dysząc ciężko, Als odczołgała się do telefonu. Odebrała.
 -No siema, chciałaś coś? - wesoły głos Diamond jakoś nie pasował do obecnej atmosfery.
Popatrzyłam na Als. Czekałam. Czekałam na to, co powie, czy w końcu zmieni nastawienie, czy wszystko, co właśnie zrobiłyśmy poszło na marne.
Wręcz usłyszałam, jak bezgłośnie klnie, niektóre słowa można odczytać z ruchu warg.
 -Przyjdź... z Natt.
Zgrzytanie zębów słyszałam nawet z drugiego końca pokoju. Rozłączyła się i popatrzyła na mnie, najwyraźniej bardzo zła.
 -Zadowolona?
Przyczołgałam się do niej, owinęłam palce wokół jej dłoni, pogłaskałam, wreszcie podniosłam wzrok.
"Dziękuję" miałam nadzieję, że właśnie to słowo da się wyczytać z moich oczu.
 -Kocham cię - powiedziałam zamiast tego.
Przytuliłam się do jej boku, niczym piesek pragnący adoracji. Pewnie zamerdałabym ogonem, gdybym go miała, kiedy Als położyła mi rękę na plecach i zamknęła w uścisku.
 -Masz szczęście, że ja ciebie też.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy złożyła lekki pocałunek na moim czole.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony