Oszukał mnie. Zraniłam go. Oszukał. Oszukał. MNIE.
Zacisnęłam pięści. Nie wiedziałam, jak ja spojrzę mu w oczy i czy w ogóle będę miała jakiekolwiek chęci, by to robić. Jeżeli ktoś w tym momencie był bardziej rozdarty ode mnie to szalenie mu współczuję, bo ja już teraz miałam ochotę paść, załamać się i uciec od tego wszystkiego. Tylko, że nie mogłam... Bo oddałam swoją wolność Nes. Przez moje myśli w końcu przedarł się głos Als.
-Toluś, spójrz na mnie i odpowiedz mi.
-Wojno...czego ty ode mnie oczekujesz? Że znam odpowiedź na każde twoje pytanie?
Otrzymałam siarczysty policzek.
-Przestań filozofować do cholery!!!- Złapała się za głowę, idealnie oddając tym gestem swój stan.- Tola ja się po prostu ostatnio pogubiłam, jestem wymęczona,a ty mimo, iż miałaś przestać bawić się w samotnicę wciąż to robisz. Kiedy zamierzałaś mi to wszystko powiedzieć?
Bałam się jej złości. Wojnę tak łatwo było zdenerwować, w końcu była Wojną- gwałtownym, siejącym spustoszenie i śmierć zjawiskiem.
Ale zamiast złości w jej oczach, zazwyczaj błyskających płomieniami, zobaczyłam morze smutku i żalu. Obiecałam sobie, że już jej nie skrzywdzę, ale robiłam to właśnie w tym momencie. Znowu, kiedy Lercara w jakiś sposób wrócił do naszego życia- razem z nim zaczęły wracać problemy. Ale mówią, że człowiek uczy się na błędach... nie zamierzałam powtarzać nauki.
-Als, sama dowiedziałam się niedawno. Miałam ci powiedzieć, ale nie było kiedy... Zresztą szybko pojawiły się istotniejsze rzeczy.
-Jeszcze do tego wrócimy- westchnęła.
Przed nami 4 strażników otworzyła małe drzwi, chwilę szłyśmy kamiennym korytarzem, aż dotarłyśmy do, o wiele większych od swoich poprzedników, dwuskrzydłowych wrót. Przed nimi była mała budka, do której podeszłam - był tam ekran, dzięki któremu można było porozmawiać ze strażnikami znajdującymi się w więzieniu.
-TooLate.
-Miło wreszcie Cię poznać-usłyszałam głos starszego już mężczyzny.- Twoi więźniowie są w celi 145. Możesz wyprowadzić, tylko więźniów: 145B oraz 145C.
Przetworzyłam dane i ruszyłam w kierunku małej części wrót, która się dla nas otworzyła. Po kilku metrach ukazał się nam korytarz z metalowymi kratami po obu stronach, cele oddzielone były od siebie grubym murem. Mają uwagę przykuły jednak drzwi na końcu korytarza. Wyglądały raczej jak wejście do sejfu- były owalne, z migającym czytnikiem, sprawiały wrażenie grubych i solidnie wykonanych. W dodatku były obstawione przez dwoje uzbrojonych strażników- wysokiego, barczystego mężczyznę i drobną, aczkolwiek z pewnością nie słabą, kobietę. Najlepiej o poświęceniu pracy każdego wojownika świadczą blizny, a ta dwójka była nimi opleciona niczym tatuażami.
Nie bardzo wiedziałam, co mam teraz zrobić. Nagle Als zwróciła się do mnie.
-Tola, tu są tylko cele do numeru 100.
Jej słowa wybiły mnie z rytmu. Coś tu było nie tak...
-Proszę ze mną, drogie panie...
Chłopiec pojawił się znikąd, więc nie powinno być dziwnym, iż podskoczyłam strachliwie. Wojna- zupełnie niewzruszona- rzuciła mi po tym takie spojrzenie, że cieszyłam się, że jeszcze nie pisnęłam. Chłopak wyglądał na około 12 lat, ale możliwe, że postarzał go garnitur, w który był przyodziany. Miał blond czuprynę i duże niebieskie oczy, którymi przewiercał mnie na wskroś. Jakby drwił sobie samym spojrzeniem.
Postanowiłam odzyskać rezon, wziąć się w garść, przestać dramatyzować, zapomnieć o wewnętrznym rozbiciu i ruszyłam za nim. Wojna z uniesioną głową zrobiła to samo. Blondyn przystawił swoją drobną rączkę do migającego ekranu, a po chwili, te jak mi się wydawało, grube, masywne drzwi otworzyły się nie wydając przy tym najmniejszego dźwięku.
Cele wcześniej były zimne, surowe, ale zadbane. Nie śmierdziały, nie przerażały samym widokiem. Było tam po prostu mnóstwo krat i niewygodnych, może nawet pozbawiających godności cel.
Jednak to co ukrywały za sobą te drzwi... po samym wyglądzie można było stwierdzić, że trzyma się za nimi tych, którzy nie mają prawa uciec.
Wojna zagwizdała.
-No, no...5 gwiazdkowy hotel to to nie jest...
Jeżeli miałabym ominąć w tym momencie szczegółowy opis nie wspomniałabym o zapachu odchodów, nie tylko szczurzych oraz wszystkich zapachach jakie może "wyprodukować" istota żywa. Nie opisałabym mniejszego już pomieszczenia, jako zimnego, odstręczającego z oślizgłymi ścianami, w którym człowiek gotów jest stracić wszelką nadzieję. Nie poruszyłabym tematu wystroju... bo ściany te ozdobione były wszelkimi możliwymi kajdanami, łańcuchami. Kiedy przeszliśmy kawałek dalej ukazało się nam jakże malownicze wcięcie pomiędzy murami. Nazwałabym to "Zaułkiem Bólu". Stojąca tam machineria przyprawiała o dreszcze... w stu procentach była najważniejszym elementem wystroju.
Więc ominę te malownicze opisy i powiem tylko: zobaczyliśmy cele bez krat, całe obudowane,a jedyne, co mogło się z nich wydostać to odór.
-Nie martwcie się, nie traficie na nie- chłopak szedł do nas plecami, na stoły z kolcami, kłujące krzesła, czy inne narzędzia tortur nawet nie zwrócił uwagi. - A przynajmniej powinnyście temu zapobiegać.
-Słucham?
-On ma na myśli, Tolka, że mamy się słuchać Elity, bo tutaj trafimy.
Z pewnością dziś to Als zachowywała zimną krew. Ja czułam się jak spłoszona zwierzyna. Nie wiem dokąd, ale cała moja siła ulotniła się. Po raz pierwszy dzisiaj poczułam ulgę, że jest ze mną Als... ona była niewzruszona.
Poza tym jest starsza niż ja... Chwila, o czym ja myślę...?
-Tola wszystko, ok?
Odkleiłam się od ramienia Wojny, do którego nieświadomie przylgnęłam.
Blondyn odwrócił się z szerokim uśmiechem na delikatnej twarzyczce.
-Ona się chyba boi, niczym strachliwa nastolatka...co TooLate? Co teraz czujesz smarkulo?
-Ej!- Wojna zaczęła protestować.
- Nie boję się! Daj mi spokój, przecież...- mój piskliwy głos przeraził mnie bardziej niż zachowanie, zapiekły mnie oczy.
Ratunku! Ja tu zginę! Mamo...mamusiu? Ratunku! Porwana przez trójkę psychopatów...zabiją mnie!
Pomocy...Dlaczego wołam od tylu lat i nikt nie słyszy...
-Przecież nic mi nie jest- odparłam w końcu swoim normalnym tonem.
Minęłam wlepiającego we mnie spojrzenie chłopca i ruszyłam szukając celi.
139, 140, 141, 142, 143, 144...145
Maszerując, cały czas czułam wzrok na plecach, palący, wciąż tak samo prześmiewczy. Zignorowałam go. Dzieciak otworzył nam celę.
Spodziewałam się, że po chwili dziewczyny rzucą się na mnie z pięściami, bądź uściskami. Ale to, co zobaczyłam w środku...
Dziewczęta, przykute do ścian, w stanie prawie nietkniętym, rozmawiały z...Lercarą.
Poczułam kompletną pustkę. Spojrzenia wszystkich zwróciły się ku mnie, dodatkowo ręka Wojny zacisnęła się na moim ramieniu.
Czekała na moją reakcję, jednocześnie dawała mi znak, że cokolwiek zrobię jest ze mną.
-Mówiłam, że nas nie zostawi- ciszę przerwała ucieszona Diamond. Natt mruknęła coś pod nosem w odpowiedzi, nie dosłyszałam, nie byłam pewna, czy chcę słyszeć od niej cokolwiek.
Ale ja nie odrywałam wzroku od niego. Patrzył na mnie tak samo jak zawsze, prowokując spojrzeniem swoich pięknych oczu, uniósł kącik ust w krzywym uśmiechu.
Pieprzony bachor. Nic nie zrobię, nie uda ci się wsadzić mnie na to cholerstwo sprzed chwili. Nie jestem głupia, wiem, dlaczego sama musiałam tu przyjść. Świetna lekcja Nes. Nie będę go ratować.
Zwróciłam się ku Lercarze.
-Tola...znowu się spotykamy. "Przyjaciółko", szkoda, że ostatnim razem nie wspomniałaś, że postanawiasz już nigdy nie wrócić, bo musisz wyruchać mnie na wszystkich frontach.
-Zamknij się. To była Nes...JA nie miałam z tym nic wspólnego...- uniosłam rękę, gdy próbował się wtrącić. - Dziś to ja mówię, nie przerywaj mi. Wiele się dowiedziałam...kłamco. Nie życzę sobie być teraz obsmarowywana, przez jakiegoś podludzia.
-Słucham? Sprzedałaś mnie, a teraz masz zamiar się obrażać? Liza będzie się tu nade mną pastwić przez jeszcze 3 tygodnie, a ty masz zamiar złościć się na mnie?! - szarpnął łańcuchami, które przykuwały go do ściany.
-Nie złościć. Jestem tylko rozczarowana.
I wyszłam.
***
Przed samym wyjściem znowu zaskoczył mnie blondyn.-Zabawne jest to, co w tobie siedzi, TooLate.
-Niby co we mnie siedzi? - zapytałam z odrobiną niepokoju, której nie było na szczęście słychać w moim głosie.
-O wiele młodsza kobieta. Inna, zbyt inna.
-Że co, proszę?
-Poczekam, aż jedna z was zabije obie. To może być ciekawe. - Zaczął odchodzić.
-Kim ty w ogóle jesteś?
Zatrzymał się, ale nie odwrócił. Widać było, że myśli dość intensywnie.
- Prostym klucznikiem.
Nie uwierzyłam.
***
-Als...Dzieje się ze mną coś dziwnego. Musimy pogadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz