Mam na imię Yo, ale wołają na
mnie Kato. Osobiście również wolę tę drugą formę. Jestem Aniołem. Nie znaczy
to, że chciałem nim być, co zresztą starałem się udowodnić na każdym kroku. Mój
ojciec zawsze powtarzał, że marudzę, zachowuję się jak diabelski pomiot, nie
jestem wystarczająco "anielski" jak na Anioła i takie tam. Może
dlatego nie utrzymujemy kontaktów. Może dlatego się mnie wyrzekł... może. Ród
Katów (tak, w tej formie brzmi świetnie, mordercze aniołeczki) nie jest jakoś
szczególnie znany, jego sława należy
raczej do przeciętnych. Mi to na rękę, ponieważ mogę pozostać anonimowy. Nie jestem jednym z tych, co nie muszą się przedstawiać, bo wszyscy i tak wiedzą kim jestem. Nie, ja jestem jak cień, który nie ma imienia i nie pozostawia po sobie śladu. W Akademii jestem 3 rok, jedyne co mnie tutaj urzekło to likwidacja demonów oraz wszystkie te kobitki, które skąpo się noszą. O tak- to jest świetne.
raczej do przeciętnych. Mi to na rękę, ponieważ mogę pozostać anonimowy. Nie jestem jednym z tych, co nie muszą się przedstawiać, bo wszyscy i tak wiedzą kim jestem. Nie, ja jestem jak cień, który nie ma imienia i nie pozostawia po sobie śladu. W Akademii jestem 3 rok, jedyne co mnie tutaj urzekło to likwidacja demonów oraz wszystkie te kobitki, które skąpo się noszą. O tak- to jest świetne.
Mam 934 lata, ale kto by to liczył... no tak-ja. Jestem posiadaczem blond pukli, brązowych oczu (niektórzy twierdzą, że dostrzegają w nich przebłyski rubinu-szczerze w to wątpię), opalonego i wysportowanego ciałka oraz nieznośnego charakteru. Wielu wytykało mi już złe zachowanie i ostrzegało przed potępieniem. Niestety jestem Człowiek Wyjebka. Przynajmniej tak na to dziś mówi młodzież. Nie jestem zły. Ale dobrym też bym się nie określił. Ale w końcu mam te białe skrzydełka. Lubię tatuaże.
○
Mam też zwierzątko. Czarną Wilczycę. Nazwałem ją
Pandora. Pasuje jej. Mam też rodowy pierścień, który noszę na środkowym palcu.
Czasami zmienia się w broń. Bo czasami tego chcę. Jaką? Tą z mojej głowy. Jeśli
wymarzę sobie sztylet to się pojawi, jeśli żyletkę takowa również zmaterializuje
się w mojej dłoni. Nie mogę zdjąć tego pierścienia. Próbowałem. Serio- już
nawet raz dałem uciąć sobie palec, ale ten cholernik po prostu przesunął się z
palca na knykieć, a później wrócił na miejsce…tyle, że zamiast oplatać mój
palec czekał, aż członek odrośnie. Jednakże pozwoliło mi to odkryć, iż jestem
związany z tym pierścieniem nierozerwalnie. Bo zapuścił korzenie w moich żyłach,
poza tym jest inteligentną materią. Cóż palec mi odrósł, ja się nacierpiałem, a
gdyby biżuteria mogła się śmiać, mój pierścień do tej pory tarzałby się po
podłodze.
Niegrzeczny anioł... hmm... Chyba sporo namiesza w tym świecie ;p
OdpowiedzUsuń