które porzuciły grę), a co za tym idzie- spokojny i grzeczny. Na razie kręci z Aless. Nie wtrącam się. Mam ważniejsze sprawy niż ich wirtualny ślub. Dopóki w realnym świecie Aless należy do mnie- mogą robić co chcą. Ja ostatnio zajęłam się LercarąFriddim. Nina ponoć jest w szpitalu, więc ostatnio dużo o niej gadaliśmy. Nie pokoi mnie ta jej coraz dłuższa nieobecność. Jego też.
***
Ence-Pence Aless wyszła za Lalusia i Czary-Mary Liza oficjalnie dodała ją na listę wrogów. Mnie zresztą chyba też. LercaraFriddi zaczął ją obrażać i spanikowałam- już raz mnie przez nią opuścił. To były środki ostrożności. Nazwałam ją delikatnie mówiąc "suką" i trochę więcej. Siedziałabym cicho gdybym wiedziała, że ma szpiegów nawet w naszej gildii. Trudno. Stało się i się nie odstanie.
***
Bardzo źle zrobiłam, nie zwracając zbyt dużej uwagi na ślub Aless. Przeze mnie teraz Liza ją prześladuje. Mało tego dołożyłam oliwy do ognia, kiedy poszłam kłócić się z nią na prywatnym czacie.
W drugim świecie gry, tym, do którego tylko nieliczni mają dostęp, istnieje hierarchia. Ogółem jesteśmy zależni od Elity i nie możemy się im przeciwstawiać. Jednak Jeźdźcy Apokalipsy są ponad to. Mamy własne zasady... i brakujących dwóch członków.
Przypomniał mi się mój gryf. Dobrze wiedziałam kto jest trzecim jeźdźcem, ale nie chciałam za żadne skarby go w to wciągać. O nie. Jednak im dłużej z tym zwlekałam, tym częściej pojawiała się u mnie ta przeklęta hybryda.
Wracając do Aless. Rozwód z Lalusiem to nie było coś, co mnie zaskoczyło. Mimo to i tak miałam ochotę przybić go gwoździami do sufitu za jaja.
Co do Lizy... wróg mojej kobiety jest moim wrogiem. Niezależnie od tego, co mnie z nią wcześniej łączyło. Poza tym ktoś musi słuchać obelg Diamond pod adresem szanownej Lizy.
Pewnego wieczoru siedziałam u Otchłani w domku, a ona rozchichotana, co w dużej mierze było zasługą opróżnionej butelki czerwonego wina, sypała do mnie pijackimi sucharami. Ja natomiast starałam się sprzątać.
-Lizzza, Liiiizaaaczek bardzo lubii lizzaaać lizaczki chłoop-czknęła- ców.
Zaśmiałam się pod nosem. Stałam obrócona do niej plecami i składałam ubrania.
-Dziwka z niej. Co nie TiiEll? (TL)
-O matko- teraz już szczerze rechotałam, gotowa paść na podłogę i już nie wstać.- Diamond od dziś kupuję ci alkohol na każdy nasz wieczorek.
-Cieszę się. A przytrzymasz mi włosy, jak będę rzygać?- ustawiła się w proszącej pozie. Wyglądała słodko ze złożonymi przed sobą dłońmi, klęcząc i z wielkimi oczami, bujając się jak krasnal na sprężynie wyskakujący z pudełka.
-Oczywiście.
W drugim świecie gry, tym, do którego tylko nieliczni mają dostęp, istnieje hierarchia. Ogółem jesteśmy zależni od Elity i nie możemy się im przeciwstawiać. Jednak Jeźdźcy Apokalipsy są ponad to. Mamy własne zasady... i brakujących dwóch członków.
Przypomniał mi się mój gryf. Dobrze wiedziałam kto jest trzecim jeźdźcem, ale nie chciałam za żadne skarby go w to wciągać. O nie. Jednak im dłużej z tym zwlekałam, tym częściej pojawiała się u mnie ta przeklęta hybryda.
Wracając do Aless. Rozwód z Lalusiem to nie było coś, co mnie zaskoczyło. Mimo to i tak miałam ochotę przybić go gwoździami do sufitu za jaja.
Co do Lizy... wróg mojej kobiety jest moim wrogiem. Niezależnie od tego, co mnie z nią wcześniej łączyło. Poza tym ktoś musi słuchać obelg Diamond pod adresem szanownej Lizy.
Pewnego wieczoru siedziałam u Otchłani w domku, a ona rozchichotana, co w dużej mierze było zasługą opróżnionej butelki czerwonego wina, sypała do mnie pijackimi sucharami. Ja natomiast starałam się sprzątać.
-Lizzza, Liiiizaaaczek bardzo lubii lizzaaać lizaczki chłoop-czknęła- ców.
Zaśmiałam się pod nosem. Stałam obrócona do niej plecami i składałam ubrania.
-Dziwka z niej. Co nie TiiEll? (TL)
-O matko- teraz już szczerze rechotałam, gotowa paść na podłogę i już nie wstać.- Diamond od dziś kupuję ci alkohol na każdy nasz wieczorek.
-Cieszę się. A przytrzymasz mi włosy, jak będę rzygać?- ustawiła się w proszącej pozie. Wyglądała słodko ze złożonymi przed sobą dłońmi, klęcząc i z wielkimi oczami, bujając się jak krasnal na sprężynie wyskakujący z pudełka.
-Oczywiście.
***
Jesień. Trochę zimno. Para wydobywająca się z moich ust przy każdym oddechu prawie zasłaniała mi pole widzenia. Stałam w ciemnym gąszczu złożonym z krzaków i drzew, a raczej badyli, którymi teraz były.
"A więc to tutaj pracuje Drops."
Wpatrywałam się w dość spory magazyn. Wiedziałam, że był w środku.
Kiedy ostatni pracownik (nie licząc mojego męża) zamknął za sobą drzwi ostrożnie wyszłam z zarośli. Unikając kręgu światła reflektora. Na głowę zarzuciłam kaptur mojej czarnej, skórzanej kurtki, a twarz zakryłam chustą w tym samym kolorze. Byłam po prostu w moim stroju bojowym. Mknąc przy ścianach niczym cień dotarłam do drzwi.
"Czas zawalczyć o rozwód."
"A więc to tutaj pracuje Drops."
Wpatrywałam się w dość spory magazyn. Wiedziałam, że był w środku.
Kiedy ostatni pracownik (nie licząc mojego męża) zamknął za sobą drzwi ostrożnie wyszłam z zarośli. Unikając kręgu światła reflektora. Na głowę zarzuciłam kaptur mojej czarnej, skórzanej kurtki, a twarz zakryłam chustą w tym samym kolorze. Byłam po prostu w moim stroju bojowym. Mknąc przy ścianach niczym cień dotarłam do drzwi.
"Czas zawalczyć o rozwód."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz